sobota, 25 sierpnia 2012

PŁYWAJĄCE MIASTA

Rozmiar tekstu: A A A
Marcin Powęska Piątek, 24 sierpnia (11:46) Pewnego dnia globalne ocieplenie może spowodować całkowite roztopienie lodowców, a świat znajdzie się pod wodą. Ludzkość czeka zagłada, chyba że do tego czasu zdążymy przeprowadzić się na ogromne statki-wyspy, które staną się naszymi miastami przyszłości. Lilypads - pływające miasta przyszłości (Fot. Vincent Callebaut) /Internet Budowa sztucznych wysp uratuje Malediwy? Malediwy to najniżej położone państwo świata. Archipelag składa się z 1192 wysp, a wraz ze wzrostem poziomu wód, ubywa lądu. Ekstremalny scenariusz wydarzeń zakłada, że pewnego dnia Malediwy mogą dosłownie zostać zatopione. więcej » Nie ulega wątpliwości, że jednym z głównych zadań architektury jest stawianie pytań dotyczących kształtu świata przyszłości. Mieszkańców Ziemi systematycznie przybywa, a przestrzeni do życia wręcz przeciwnie, stąd propozycja, by architekturę przenieść w inne rejony. Wodne miasta to wciąż jeden z niespełnionych snów projektantów, który pewnego dnia może okazać się naszą jedyną szansą na ocalenie. Tonące państwa wyspiarskie alarmują, że już teraz utrata lądu jest tak znaczna, że trzeba zacząć myśleć o przesiedleniu części ludności na wielkie pływające platformy. Pomysł rodem z "Wodnego świata" Kevina Costnera nie jest wcale tak daleki od realizacji. Wyspiarskie nacje, takie jak Kiribati czy Malediwy, już przedsięwzięły pierwsze kroki w kierunku budowy pływających miast. Czasu jest niewiele, gdyż do 2100 roku poziom oceanu światowego wzrośnie ok. 40 cm. Oto jak mogą wyglądać miasta przyszłości unoszące się na wodzie. Lilypads Emirackie The Palm Island uważane są za jeden z najbardziej spektakularnych projektów architektonicznych na świecie. To jednak nic w porównaniu z oryginalnymi projektami belgijskiego architekta Vincenta Callebauta, który próbuje wcielać w życie proekologiczne idee i pomysły naprawy zdegradowanych miejsc. Czy Lilypads kiedykolwiek powstaną? (Fot. Vincent Callebaut) /Internet Lilypads to koncept pływających wysp zainspirowany kształtem grzybieni białych (roślin potocznie zwanych liliami wodnymi). Mają one generować więcej energii niż jej zużywać i dzięki temu być pierwszymi na świecie w pełni ekologicznymi konstrukcjami. Projekt ma być nie tylko atrakcją turystyczną czy statkiem wycieczkowym, ale prawdziwym pływającym miastem, z niezbędną do funkcjonowania infrastrukturą. Każdą z wysp budować ma ogromna platforma z wyrastającymi z podstawy trzema wzniesieniami, które - porośnięte bujną zielenią - będą integrować miejsce do pracy, rozrywki i handlu. Głównym obiektom mają towarzyszyć mniejsze sztuczne laguny, których życie będzie można podglądać dzięki podwodnym fragmentom budowli. Callebaut wykorzystał w projekcie wszystkie znane człowiekowi alternatywne źródła energii, które mają zapewnić wyspie całkowitą autonomię. W tej chwili szuka sponsorów, którzy byliby w stanie wyłożyć na jeden egzemplarz wyspy Lilypad kilka miliardów euro. Belg chciałby zbudować ich co najmniej kilka. Arka Noego Technologie dzisiaj w domach jutra Nowe technologie coraz śmielej wdzierają się do naszego życia. Które z nich będą stanowić fundament dla konstrukcji domów przyszłości? więcej » Rozszerzeniem koncepcji Caullebauta jest Arka Noego, czyli projekt postapokaliptycznego pływającego miasta, stworzony przez duet Serbów: Aleksandra Joksimovica i Jelena Nikolica. W odróżnieniu od Lilypads, Arka Noego mogłaby być miejscem zamieszkania nie tylko ludzi, ale i zwierząt, które musiałyby opuścić ląd z powodu katastrofy naturalnej, bądź innego zagrożenia. Projekt został opracowany jako substytut znanych obecnie miast, a nie jego alternatywa. Twórcy inspirowali się biblijną opowieścią o arce Noego. Pojedyncza Arka, w rozumieniu serbskich projektantów, to system połączonych ze sobą zielonych tarasów o pierścieniowej strukturze, z odwróconymi "wieżowcami", których szczyty znajdują się pod wodą. Te miałyby stanowić nie tylko schronienie dla mieszkańców Arki, ale i pełnić rolę balastu oraz zapewniać stabilność konstrukcji. Arka Noego to ogromna barka z pełną infrastrukturą miejską (Fot. eVolo) /Internet Każda Arka Noego miałaby być tworem autonomicznym, ale funkcjonować jako część większej sieci obiektów, które łączą się podwodnymi tunelami, tworząc coś na kształt metropolii. W odróżnieniu od wysp Lilypads, Arka Noego funkcjonować miałaby jako twór stacjonarny. Projektanci w najmniejszych szczegółach dopracowali zagadnienia bezpieczeństwa, które mają kluczowe znaczenie dla istnienia projektu. Każda z wysp ma być zakotwiczona do dna oceanu dużą liczbą elastycznych przewodów, a wysoka na 64 metry ściana chronić ma wnętrze miasta przed silnymi wiatrami, sztormami i tsunami. Serbska Arka Noego to projekt zadziwiający. Twórcy zastosowali w nim wiele intrygujących elementów, takich jak turbiny wykorzystujące naturalne prądy morskie do produkcji energii elektrycznej czy sztuczna rafa koralowa, wspomagająca tworzenie nowych ekosystemów. Pod powierzchnią znajdziemy również mieszkania, biura oraz miejsca rozrywki. Podwodne miasto Gyre Jeszcze odważniejszym pomysłem jest całkowite umieszczenie miasta pod powierzchnią wody. Na takie rozwiązanie zdecydowali się projektanci kompleksu Gyre, który poprzez analogię do drapaczy chmur można by nazwać "drapaczem dna morskiego". Podwodne miasto Gyre to konieczność czy luksus dla filantropów? /Internet Gyre ma być komfortowym miejscem pracy i wypoczynku, wyposażonym w luksusowe sklepy, restauracje i ogrody, tyle że umieszczone 400 m pod powierzchnią oceanu. Całkowita powierzchnia podwodnego miasta ma oscylować w granicach 220 000 m2. Centrum Gyre ma stanowić wyłożona wzmocnionym szkłem spirala z podwójnym kadłubem, a poziomy tworzyć pierścienie o malejącej średnicy (od 30 000 do 600 m2). W podwodnym mieście wyodrębniono specjalizację poszczególnych segmentów: najwyższe mają odpowiadać za komunikację oraz stanowić lokalizację sklepów i restauracji, środkowe - tworzyć część mieszkalną, zaś w dolnych znajdować się mają laboratoria naukowe i sale badawcze. Następna "gorączka złota" będzie na Księżycu Jak pokazuje historia ludzkości, wszędzie tam, gdzie są cenne minerały, automatycznie pojawiają się tłumy żądnych przygód wydobywców. Równie tłoczno może wkrótce zrobić się na Księżycu. więcej » Górne ramiona miasta będą tworzyć długi na 1,25 km port dla dokujących statków. Kompleks ma być wypełniony systemem pionowych i poziomych wind, które ułatwią poruszanie się po nim. Miasto Gyre, mimo że stworzone jako projekt komercyjny, ma być tworem w pełni samowystarczalnym i maksymalnie ekologicznym. Z ciekawszych rozwiązań wspomnieć należy o generatorach wiatrowych do poruszania całej struktury, gdy będzie maksymalnie zanurzona, oraz gromadzonej w trakcie deszczu i oczyszczanej w dolnych partiach miasta słodkiej wodzie. Boston Arcology Nie jest powiedziane, że wodne miasta przyszłości muszą znajdować się z dala od istniejących już, lądowych metropolii. Z takiego założenia wyszedł E. Kevin Schopfer - twórca konceptu miasta pływającego w Zatoce Bostońskiej. Boston Arcology to miasto pływające w Zatoce Bostońskiej (Fot. Yanko Design) /Internet Projekt nazwany Boston Arcology (BOA) to tak naprawdę uzupełnienie istniejącego już miasta o część wodną. Wyglądająca majestatycznie konstrukcja, o fundamentach zanurzonych w oceanie, miałaby być miejscem zamieszkania 15 000 osób, oferując wszelkie dogodności znane "szczurom lądowym". Idea istnienia Boston Arcology wywodzi się z arkologii (etym. architektura + ekologia), czyli terminu zaproponowanego przez Paolo Soleriego. Arkologia to struktura lub osiedle o ogromnej gęstości zaludnienia, będące odpowiedzią na rozwiązanie problemów przeludnienia i degradacji środowiska. Arkologie od klasycznych miast różnią się nie horyzontalnym, a bardziej trójwymiarowym wzrostem, zmniejszając tym samym zapotrzebowanie metropolii na teren i zasoby. Boston Arcology to koncept futurystycznego eko-miasta, choć w okolicach 2040 r. podobna struktura ma stanąć niedaleko Szanghaju. Freedom Ship Freedom Ship to esencja esencja pojęcia "pływającego miasta". Jego projektanci nie silili się na nadmierną oryginalność i swojemu miastu przyszłości nadali kształt ogromnej barki. Freedom Ship to prawdziwe pływające miasto (Fot. Freedom Ship) /Internet Freedom Ship to tak naprawdę wysokie na 100 m połączenie lotniskowca ze statkiem wycieczkowym, z kilkunastoma tysiącami apartamentów, setkami sklepów, dziesiątkami szkół, parków i wszystkiemu, co niezbędne do normalnego życia. Sunący powoli po oceanach statek nie byłby przywiązany do jednego miejsca, a jego pasażerowie - podobnie jak mieszkańcy Lilypads - co tydzień mogliby oglądać inny zakątek globu. Twórcy Freedom Ship nie zapomnieli o komunikacji ze stałym lądem. Zlokalizowane na górnym pokładzie lotnisko oraz port dla szybkich promów mają zapewnić pełnię swobody. Co ciekawe, w zamyśle projektantów ceny apartamentów na Freedom Ship nie miały być wygórowane i zaczynać się od 200 tys. dolarów. Cytadela Specjalistą od projektów związanych z architekturą wodną w Europie jest Koen Olthuis z holenderskiego Waterstudio. Jest on autorem licznych pomysłów, które zostały już wykorzystane w "kraju tulipanów". Cytadela zostanie ukończona już w 2014 r. (Fot. Waterstudio) /Internet Jednym z ciekawszych jest Cytadela - pierwszy europejski budynek mieszkalny na wodzie, którego budowa ma zakończyć się w 2014 r. Jednostka składa się z 60 apartamentów, z których każdy jest tworzony przez osobny segment. Cytadela powstanie w mieście Naaldwijk, niedaleko Hagi na terenie zalanego polderu. Ze względu na położenie Holandii poniżej poziomu można, budynek będzie wyposażony w rozwiązania chroniące przed ewentualnym zalaniem części mieszkalnej. Poszczególne apartamenty będą tworzyć zorganizowaną całość, połączoną z miejską infrastrukturą. Dzięki temu Cytadela, mimo że umieszczona na wodzie, będzie integralną częścią Naaldwijk. W sąsiedztwie Cytadeli Olthuis planuje wybudować pięć podobnych obiektów. Według prognoz architekta, rodziny zamieszkujące Cytadelę będą zużywać średnio o 25 proc. mniej energii, niż w trakcie eksploatacji konwencjonalnego budynku. Wodny świat Jak uniknąć końca świata? Scenariusze dla naszej planety są pozbawione happy endu. Korzystamy z jej dóbr, zupełnie nie bacząc na konsekwencje. Czy mamy jeszcze czas, żeby uratować Ziemię? Czy technologie mogą tego dokonać? więcej » Klimat się zmienia. Nawoływania ekologów i coraz bardziej odczuwalne globalne ocieplenie mogą nie wystarczyć, by zapobiec katastrofie. Wizje gigantycznych fali zatapiających całe kontynenty na razie można schować między bajki, ale nie zmienia to faktu, że poziom wód oceanu światowego stale się podnosi. Jest to realne zagrożenie dla wielu państw wyspiarskich i zamieszkujących je ludzi. A pewnego dnia, może za 200, 300 albo 1000 lat, to kontynenty znajdą się w analogicznym położeniu. Jedynym ratunkiem dla ludzkości będzie wtedy eksodus na pływające miasta-barki. Tylko czy każdego będzie stać na bilet? INTERIA.PL